EXPARTO AGATA I IRENEUSZ SKONIECZNI S.C. od 2019 roku należy do Członków Klastra Obróbki Metali. Firma jest producentem zamienników części do maszyn rolniczych, a na rynku działa już od 10 lat. Z okazji swojego Jubileuszu firma zorganizowała obchody połączone z pokazami produktowymi, akcją charytatywną oraz wieczorną galą, podczas której wspólnie z kontrahentami, klientami, a także zaproszonymi gośćmi właściciele i pracownicy celebrowali okrągłą rocznicę.
W trakcie obchodów nie zabrakło miejsca na wymianę dobrych doświadczeń. Zorganizowano panel dyskusyjny pt. „Branża agro w dobie transformacji cyfrowej”, w którym w roli eksperta udział wziął Janusz Poulakowski – Dyrektor Operacyjny KOM. Dyskusja poruszała tematy innowacyjności branży agro, rolnictwa zrównoważonego, a także cyfrowej rewolucji w rolnictwie.
10 lat historii…
O początkach działalności firmy, jej budowaniu i problemach z jakimi musieli się zmierzyć opowiadali Agata i Ireneusz Skonieczni – właściciele Exparto.
Natalia Trocka, KOM: Exparto obchodzi dziesięciolecie. Dziesięć lat historii to mnóstwo przeżyć, problemów i sukcesów. Jak wyglądały początki prowadzenia firmy?
Ireneusz Skonieczny, Exparto: Początki zawsze są trudne. Sam proces przystosowania miejsca pracy do prowadzenia działalności nie był łatwy, zaczynaliśmy w bloku.
Agata Skonieczna, Exparto: Dokładniej, pracowaliśmy w kuchni. Trudno było znaleźć balans pomiędzy życiem codziennym i jego obowiązkami, a pracą.
IS: W kuchni był faks, telefon, biurko, wszystko. Po upływie 3-4 miesięcy pracy w warunkach domowych stwierdziliśmy, że dom nie jest odpowiednim miejscem do prowadzenia biznesu. Wynajęliśmy pierwsze biuro, dosyć obskurne, najtańsze, na dodatek na trzecim piętrze, gorąco, bez windy.
AS: W domu było tak: gotowanie, praca, pranie, gotowanie, praca. Siedzieliśmy, pracowaliśmy od rana do wieczora. Nie było ram.
IS: Oboje byliśmy zgodni, że trzeba poważnie podejść do sprawy, wynająć jakieś biuro. Były wyjazdy na targi, do klientów i dostawców, spotkania, nadzór przy dostawie towaru, nadzór jakościowy… Przyjeżdżałem do domu na weekend, albo nawet i na co drugi weekend. Po powrocie od razu planowałem kolejne wyjazdy, żeby zdobyć klientów, z którymi zresztą współpracujemy do tej pory. To była ciężka, ostra praca.
AS: Często też wiązanie końca z końcem, z pieniędzmi nie było lekko.
IS: …pogodzić wydatki domowe i zakupy firmowe, np. kontenerowe. Na początku ustaliliśmy, że żona otrzymuje miesięczne wynagrodzenie.
AS: Tak, dostawałam normalnie comiesięczną wypłatę. Dopóki w firmie nie brakowało pieniędzy i mąż nie musiał przychodzić po pieniądze do mnie. <śmiech>
IS: To była ważna lekcja. Musiałem narzucić sobie pewien reżim pracy, inaczej nie znalazłbym balansu pomiędzy firmą rodzinną a rodziną w domu. Zrobiliśmy podział, kto czym się zajmuje.
NT: No właśnie, jak się pracuje w takim układzie - partner w biznesie i partner w domu.
AS: Uzgodniliśmy sobie na początku, że Irek jest szefem firmy.
IS: Tak, zrobiliśmy taki podział jasny kto czym się zajmuje, kto podejmuje jakie decyzje, te najważniejsze należały do mnie.
AS: Tak, Irek w firmie, a ja w domu.
NT: A jak dzieciaki? Czy wspierają Was w prowadzeniu biznesu?
IS: Kiedy zaczynaliśmy, syn Szymon miał 5 lat. Od samego początku istnienia firmy, starałem się zabierać Szymona ze sobą, np. podczas wakacji. Odwiedza ze mną klientów. Zabierałem go też na liczne wyjazdy zagraniczne, chociażby na targi do Niemiec lub Chin.
AS: Szymon wcześniej nie chciał mieć z firmą nic wspólnego, obecnie ma 15 lat i bardzo się w tym odnalazł. Stwierdził, że w przyszłości chciałby prowadzić firmę.
NT: Czyli udało się Wam przekazać gen przedsiębiorczości?
AS: To czego nie chcieliśmy, to układać synowi życia. Kiedyś chciał latać myśliwcami, miał taki plan. Od ponad dwóch lat jego marzenia zmieniły się. Uczęszcza do szkoły ponadpodstawowej o kierunku rolniczym. Szkoła ułatwi mu zrozumienie klienta, poznanie jego potrzeb.
NT: Jak się z tym czujecie? Jesteście zadowoleni, cieszycie się czy od razu mówicie: „słuchaj to trudny kawałek chleba, lepiej będzie Ci na etacie”?
IS: Wydaje mi się, że nie odradzamy, wręcz zachęcamy. Mówimy: "jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". Sam będzie musiał zdecydować, którą drogą podążać. My jako rodzice, możemy go ukierunkować i wspierać.
NT: Na początku byliście we dwójkę, potem był pracownik. A jak to teraz wygląda? Ile jest osób na pokładzie? Jakie są perspektywy rozwoju?
AS: Teraz mamy 10 osób.
IS: Nastawiamy się na rozwój. Chcemy zatrudniać więcej osób. Stan spoczynku albo stabilności oznacza cofanie się. Rynek pokazuje nam, że nie można zatrzymywać się.
NT: Wyznajesz zasadę kto się nie rozwija, ten się zwija?
IS: Tak, można tak powiedzieć. U każdego w głowie inaczej wygląda ten rozwój. W pewnym momencie doszliśmy do takiego pułapu, że musimy uporządkować procesy i procedury panujące w firmie.
NT: Jakie są plany na najbliższe miesiące i lata?
AS: Ten rok poświęciliśmy na układanie firmy, liczne szkolenia i rozwój wewnętrzny. Bardzo szybko przeszliśmy z 3 do 10 pracowników. Firma nie była na to przygotowana. Zaczęliśmy mieć problemy z komunikacją i przekazem informacji. Wcześniej pracowaliśmy w jednym pokoju i jakoś samo się toczyło.
IS: Kiedyś wszyscy robili wszystko, teraz podzieliliśmy się na konkretne działy. Ten okres przystosowawczy cały czas trwa. Nie jest to proste do ułożenia w małej firmie, w której każdy się zna, spotyka po pracy. Podział obowiązków i sprawiedliwy podział finansowy jest trudnym zadaniem. Nie zawsze się udaje, ale bardzo staramy się.
NT: A jeśli chodzi o pracowników, to jak byście ich określili, jacy to są ludzie?
AS: Myślę, że dobraliśmy się po przyjacielsku. Atmosfera jest miła i przyjazna. Kiedy było nas mniej, relacje były mocniejsze. Później firma zaczęła się rozwijać, wymagało to zwiększenia nakładu pracy. Pojawiły się nerwy. Staramy się doceniać naszych pracowników, dbać o komunikację. Czasem doskwiera mi brak doświadczenia w tym zakresie. Moi rodzice nie byli właścicielami firmy czy prezesami - ciężko jest czasem coś dobrego wymyślić. Dlatego posiłkujemy się doradcami zewnętrznymi, którzy starają się nam układać. A jeśli chodzi o plany, to chcemy nadal rozwijać się, budować na dobrym fundamencie.
NT: Przeszliście proces rebrandingu - zmieniliście swoje logo, dodaliście kolory. Skąd taki pomysł? Wiąże się to z nową wizją firmy?
IS: W tej kwestii mocno zadziałał nasz dział marketingu. Bywając na targach i widząc rozwój innych firm, miałem z tyłu głowy to, że i my musimy pójść z duchem czasu.
AS: Pierwsze logo wymyśliliśmy na kolanie, koleżanka nam je zrobiła, bo była taka potrzeba.
IS: Teraz widzimy, że skoro profesjonalizujemy swoją działalność, to i logo musiało być profesjonalne. Nowe kolory są żywe, mamy nadzieję, że utkwią w pamięci naszych klientów. Już na pierwszych targach klienci zaczęli to zauważać. My ewoluujemy i nasze logo też ewaluuje.
NT: Logo jest nowe, ale nazwa została ta sama. Co ona oznacza?
AS: Nazwa jest zlepkiem słów: EXP od eksperta i PARTs od części - jesteśmy ekspertami od części. Dodatkowo, w tym roku zmieniliśmy nazwę stanowiska z handlowca na doradcę klienta. Chcemy, żeby nasz klient czuł wiedzę i doświadczenie, którą posiadamy.
NT: Waszymi klientami są docelowo rolnicy?
IS: Producenci maszyn.
AS: Bezpośrednio producenci, a przez pośredników rolnicy.
NT: Jak się odnajdujecie z klientami? Jak szukacie siebie nawzajem?
AS: Kiedyś, po znajomości, z polecenia.
IS: Tak. Większość naszych klientów była z polecenia. Zanim założyłem firmę, miałem dużo znajomych w biznesie, którzy znali mnie od strony ludzkiej. Dlatego jak otworzyliśmy firmę, korzystałem z możliwości i od kolegi do kolegi, zebraliśmy klientów. Do tej pory się spotykamy, a mamy już za sobą 10 lat współpracy. Uważam też, że ciężko jest pozyskać klienta w branży rolniczej poprzez Internet czy media społecznościowe. Fajnie by było, gdyby po wyjściu na rynki zagraniczne, klienci zgłaszali się sami.
NT: Jeśli chodzi o Internet to utworzyliście niedawno dział e-commerce. Skąd ta potrzeba? Sami mówicie, że do tej pory działała poczta pantoflowa, dlaczego przy tym nie zostaniecie?
AS: Czasy zmieniły się, pandemia otworzyła nowe drogi. Klient oczekuje udogodnień i szuka zakupów drogą internetową.
IS: Sami robimy zakupy przez Internet, jest to wygodniejsze i szybsze. Przez okres 10 lat sprzedawaliśmy przez pośredników, którzy prowadzą sprzedaż internetową. Docierały do nas informacje, że klienci chcieli kupować produkty z naszym logiem, od nas, co dało nam do myślenia w temacie sprzedaży przez Internet. Do tego rozwiązania prowadziła długa droga - stworzenie strony, osoba specjalizująca się w tym, zapewnienie zapasów magazynowych. Wiemy, że jesteśmy konkurencyjni cenowo co w połączeniu z jakością naszych towarów daje nam dobry start.
NT: Za co wasi klienci Was cenią?
AS: Zdecydowanie za komunikację i szybie działanie. Fakt, że jesteśmy małą firmą pozwala nam na bycie elastycznym. Kiedyś bardzo często spotykaliśmy się prywatnie z naszymi klientami.
NT: Czyli relacje są u podstawy budowania firmy?
IS: Od samego początku tłumaczyliśmy osobom z działu handlowego, że relacje są niezwykle ważne, dzięki czemu klient czuje się zaopiekowany.
NT: Irek, czy mógłbyś powiedzieć jakim szefem chciałbyś być?
IS: Takim 5-minutowym. Mieć wszystko poukładane. Wydaje mi się, że nie da się poukładać firmy tak, żeby można było prowadzić ją zdalnie, ponieważ zawsze trzeba gdzieś tutaj być. Myślę, że idealna załoga, to idealny szef. Tutaj bardziej stawiam nacisk na to, żeby zbudować załogę bliską ideału. Tak, aby można było ze spokojem zamykać biuro i iść do domu.
AS: No i mieć partnerów w pracy, gdzie menadżer nie będzie tym "gorszym", a Ty „lepszym”, jak w modelu dobrego i złego policjanta <śmiech>.
NT: Co robisz, żeby budować swoje doświadczenie?
IS: Na pewno dużo czytam. Spotykam się, wyciągam wnioski z obserwacji innych firm. Mam też swoje własne przemyślenia i zapiski, które kolekcjonuję. Uczestniczę w webinarach, korzystam z pomocy doradców.
NT: Jakie momenty w przeciągu tych 10 lat działalności były decydujące? Co możecie nazwać kamieniem milowym?
IS: Po spotkaniach HR-owych widać, że nie potrafię cieszyć się z tego co osiągnąłem. Uważam, że jest to naturą wszystkich ludzi, którzy chcieli coś osiągnąć. Moi rodzice nigdy nie prowadzili firmy, byliśmy zwykłą rodziną. Tłumaczyłem sobie, że otworzę swoją firmę, rozbuduję biuro, żeby było tych biur więcej. Ten przeskok na własną posesję, który był kosztowny, był przełomowy. To był dla mnie sygnał, że nasze działania mają sens.
NT: Czy czujesz, że Twoja żona wspiera Cię?
IS: Nie byłoby takiego rozwoju bez wsparcia. Czasami nawet milczenie jest wsparciem.
NT: Mówi się, że mężczyzna jest głową, a kobieta szyją, czy u Was tak to wygląda? Agata czasami wspiera i pomaga, a czasami mówi "poczekajmy"?
AS: Czasami Irek mówi "dlaczego Ty mnie hamujesz". Irek pędzi i pędzi, nie patrząc czy konkretne działanie będzie miało dobre konsekwencje czy złe. Czasami próbuję go przyhamowywać.
NT: Podsumowując, bardziej jesteście partnerami w rodzinie czy w biznesie? Jak się czujecie?
AS: Partnerami i tutaj, i tutaj.
IS: Kiedyś próbowaliśmy zamykać drzwi biura po godzinie 16 zamykamy i nie mówić o pracy w domu, ale tak się nie da, człowiek z tym żyje, śpi, budzi się.
AS: Fakt, dużo rozmawiamy o pracy myślę, że za dużo. Biznes staje się uzależnianiem.
NT: Jak przez te 10 lat Klaster Obróbki Metali pomógł Wam, co możecie powiedzieć na temat wsparcia przez inne firmy klastrowe i samo biuro KOM?
AS: Na pewno korzystamy z weryfikacji kontrahentów w BISNODE, co jest nam niezwykle pomocne. Firma korzysta z przynależności do Klastra głównie poprzez dotacje i wyjazdy na targi. Poza tym pracownicy korzystają ze szkoleń, np. prowadzonych przez Aleksandrę Przybylską (Dział HR Klastra). Staramy się ciągle rozwijać.
Dziękuję za rozmowę.
Z Irkiem i Agatą Skoniecznymi rozmawiała Natalia Trocka Konsultant ds. Promocji i Marketingu KOM.